Pierwsza myśl o Walentynkach? Stany Zjednoczone i ludzie obdarowujący się różami, słodyczami oraz oczywiście kartkami z miłosnymi i radosnymi wyznaniami. Ale tak naprawdę ani Święto Zakochanych nie jest wynalazkiem amerykańskim, ani nie na całym świecie obchodzone jest tak samo. Bywa nawet, że jest zakazane…
Walentynki przyszły z Ameryki?
Tak – i nie. Pierwowzorem obecnych Walentynek było święto obchodzone w Starożytnym Rzymie, Luperkalia, właśnie w okolicach 14. lutego. Przebiegało pod hasłem płodności, macierzyństwa, wybierania sobie partnera. Nawiązania nie są może zbyt duże, ale później, wraz z poszerzaniem się wpływów chrześcijaństwa, patronem tego dnia ustawiono świętego Walentego. Został on stracony za udzielanie ślubów chrześcijańskich legionistom rzymskim, na patrona miłości nadawał się więc idealnie.
Na prawdziwą popularność Walentynki musiały jednak poczekać aż do XIX wieku. Wtedy, wraz z rozwojem poczty, prostsze stało się wysyłanie słynnych walentynek, czyli kartek z miłosnymi czy romantycznymi wyznaniami. I ten boom, jak przypomina blog https://www.strefanamietnosci.pl/, faktycznie miał miejsce w Ameryce. Stamtąd zwyczaj powoli rozprzestrzeniał się na kraje Europy Zachodniej, późnej zaś dotarł też do Polski. Na dobrą sprawę w naszym kraju Walentynki obchodzone są od lat 90. ubiegłego stulecia. Ale już są stałym elementem lutowego krajobrazu. Dla jednych to Święto Zakochanych, dla innych pokaz konsumpcjonizmu. I takie zdanie podzielane jest nie tylko w Polsce.
Walentynki na świecie – od entuzjazmu do potępienia
Największą popularnością Walentynki cieszą się w USA. Któż nie widział amerykańskich filmów romantycznych, gdzie kartki walentynkowe wręczane są nie tylko przez dorosłych, ale również młodzież, a nawet dzieci? Prócz kartek królują oczywiście pluszaki, maskotki, róże czy czekoladki. A do tego oczywiście romantyczne wyjścia do kina, na kolację i spacery przytulonych par…
Większość krajów europejskich przejęła wzorzec amerykański, jednak święto obchodzone jest z mniejszą pompą i entuzjazmem. Może prócz Włoch, bo w końcu tam pochowany jest święty Walenty – ale że to kraj mocno katolicki, to i Walentynki połączone są mocno uroczystościami religijnymi.
Nasi sąsiedzi, Czesi, świętują Dzień Miłości 1. maja, zaś Francuzi twierdzą, że miłością żyć trzeba każdego dnia, a nie tylko w Walentynki. Chyba słuszne podejście…
Równie ciekawy pogląd mają Skandynawowie, którzy tego dnia obchodzą Święto przyjaźni, a nie Miłości.
Obchody Dnia św. Walentego na świecie są różne, a więcej można poczytać o nich na stronie https://www.strefanamietnosci.pl/zwyczaje-walentynkowe-na-swiecie/. Z opisanych tamże najbardziej zapadł nam w pamięć zwyczaj koreański, który chyba z walentynkami, prócz daty, nie ma wiele wspólnego. Tam bowiem każdy czternasty dzień każdego miesiąca jest dniem miłości. Naprawdę. I każdy z nich jest inny. Są dni, kiedy mężczyźni obdarowują kobiety i na odwrót, jest dzień, jest dzień obdarowywania się różami, wyznawania miłości i pocałunków, dzień zaręczyn, spacerowania, muzyki, ciastek i uścisków… Fascynujące jest też to, że te dni mają swoje barwy, więc pary ubierają się na np. żółto a single jedzą żółte potrawy – a w dzień zielony piją z zielonych butelek. Można więc powiedzieć, że właśnie w tym kraju Walentynki obchodzone są cały rok, co miesiąc ukazując inne oblicze.
Chociaż jednak są one dniem miłości, to jednak jednoznacznie kojarzonym z USA, Europą, chrześcijaństwem. Stąd właśnie oficjalny zakaz obchodzenia Walentynek w niektórych krajach, gdzie ze względów religijnych i kulturowych ogranicza się takie „obce” elementy.
W Polsce zaś Walentynki trzymają się mocno. Też mężczyźni biegną po czerwone róże i kupują czekoladki w kształcie serca, a kobiety zachodzą w głowę, jakim romantycznym podarunkiem można się odwdzięczyć. Z czym, prawdę mówiąc, nie jest łatwo….
Na pewno warto też wziąć sobie pod rozwagę francuskie podejście, by miłość świętować każdego dnia.